jestem mega niezadowolony.
uwazam ze to istna kpina.
krótkie studium przypadku:
- zamowilem 300g -> przyszedl w dwoch workach. w pierwszym bylo faktycznie 100g, w drugim 220, czyli sprzedajacy mnie oszukal na 20g (!). co prawda na moja korzysc, no ale mimo wszystko!
- puch przychodzi w strunowych workach. worki sie nie elektryzuja, wiec puch sie do nich nie "klei". wiec luzne piorka nie trzymaja sie wora
- po trzecie jak otworzylem ten wiekszy worek (sam nie wiem czemu...) w domu, to tenze puszek NAGLE ZACZAL PECZNIEC. to bylo straszne. on pecznial, a ja panikowalem. nie dalo sie worka zamknac. wykonujac dziwne ruchy, wydajac dziwne dzwieki, zwabilem kota. ten durny kot wpieprzyl sie w sam srodek tej katastrofy. kot w przeciwienstwie do worka elektryzuje sie jak pieprzony sweter. jak mu zaczal sie puch kleic do futra, chyba stwierdzil ze jest ptakiem. nie zrozumcie mnie zle, czarny kotek z bialymi piorkami na pysku jest spoko. naprawde ladnie to wyglada. ale dostal przy okazji ptasiego mozdzku -> wpieprzyl sie w kuwete, polecial pod prysznic, wskoczyl do lozka, przelecial przez szafe z kurtkami i butami aby docelowo wyladowac na swiezo zlozonym praniu. wszedzie po drodze zostawiajac piorka. i tym samym przechodzimy do czwartego punktu...
- puch jest mega suchutki. mam wrazenie ze jest lzejszy od powietrza. wystarczyl moj durny maly kot przebiegajacy przez korytarz, aby puch zaczal sie unosic w calym domu. te malutkie pieprzone piorka sa wszedzie. mamy je na suficie, w ciuchach, w lozku. mamy je w lodowce, w wentylacji i odplywie pralki. mamy je w garazu, w samochodzie. przenioslem je do pracy. mamy je nawet w diecie pudelkowej.
- do dzisiaj jak kot trafi jakies luzny piorkowy klaczek mu odwala i zaczyna biegac przerazony po domu
podsumowywujac - puch jest suchy, lekki, pakowany w szczelne hermetyczne pakiety, pakowany z naddatkiem. puch jest z odzysku, ale nie jest zadeptany i bardzo ladnie sie rozpreza. ponadto z autopsji moge swierdzil ze calkiem niezle sie odksztusza i nie ma smaku.